Czy z pracy instruktora kitesurfingu da się wyżyć? Jak ułożyć ścieżkę swojej kariery instruktorskiej

Michał Lussa,  EasySurf

 

„Wybierz pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w swoim życiu” powiedział Konfucjusz. Czy miał rację?

Jeśli ktoś decyduje się na ukończenie kursu instruktorskiego, to przeważnie z powodu zajawki, miłości do kitesurfingu lub chęci połączenia przyjemnego z pożytecznym. Instruktorskie życie jest przecież bardzo fascynujące oraz pełne niespodzianek. Bycie surferem to nie tylko praca, ale i pewien styl funkcjonowania.

Instruktor kitesurfingu – czy da się z tego „wyżyć”?

Odpowiedź brzmi: to zależy od tego, czego oczekujesz i jakie masz priorytety. Dla każdego człowieka praca ma inną definicję i każdy ma też inne oczekiwania wobec życia w ogóle. Dlatego też warto pokazać ścieżki „kariery”, którymi może udać się surfer po ukończeniu kursu instruktorskiego. Opcji jest kilka, ale skupmy się na dwóch z nich, przy czym każda ma zarówno wady, jak i zalety.

Droga nr 1 – zajawa i wolność przede wszystkim!

Praca instruktora kitesurfingu wiąże się ściśle z poznawaniem nowych ludzi. Każdy dzień przynosi nowe relacje i ciekawe znajomości w trakcie obozu kitesurfingowego. To również ciągłe przebywanie wśród osób z pasją i miłością do sportu, które „kombinują”, co zrobić, by spędzić jak najwięcej czasu na wodzie. Wszyscy wymieniają się doświadczeniami i radami, nakręcając na uzyskanie progresu na wodzie. Jedni mogą to robić często (instruktorzy), natomiast inni tylko marzą o takim lifestyle’u, wracając z kursów czy wyjazdów na etat w korpo.

Kitesurfer przebywa na świeżym powietrzu, wśród przyrody, a jego grafik układa głównie natura – wiatr i pływy. Tu plany opiera się na prognozie pogody, a nie na kalendarzu. Wiatr trzeba szanować – potrzebujesz go zarówno do tego, by machnąć trochę „godzinek” i poprawić swój stan konta, jak i wyłącznie dla siebie, by zyskać zadowolenie i progres.

Instruktorski styl życia to ciągle podróżowanie w poszukiwaniu wiatru i „sezonów”. Gdy jeden sezon się kończy, to w innym miejscu właśnie się zaczyna nowy. Wtedy wystarczy się spakować, kupić bilet i ogarnąć pracę w dobrej szkole kitesurfingu. Za każdym razem można zacząć od nowa, z nowymi ludźmi, w nowej atmosferze, w nowym otoczeniu, na nowym spocie, dającym nowe możliwości. Tu nie ma monotonii. Trzeba tylko umieć spakować się w jak najmniejszą walizkę, by zostało sporo miejsca na sprzęt.

Są ludzie, których męczy sztywny grafik, praca w ustalonych ramach korporacji – od poniedziałku do piątku, w ściśle określonych godzinach. Mają dość deadline’ów, asapów i mitingów w garniturze, pracy tam, gdzie jedynym pocieszeniem jest owocowy czwartek. Potrzebują więcej wolności i mniej przewidywalności, a białą koszulę chcą zamienić na szorty, piankę, klapki i T-shirt… No, czasem bluzę z kapturem.
Taki styl nie oznacza oczywiście braku pracy – tu grafik jest po prostu zmienny, a czasem nawet zaskakujący, bo układany przez matkę naturę. W zależności od charakteru spotu może się trafić tzw. maraton wiatrowy – pewny na przykład podczas obozu kitesurfingowego w Chałupach. Po kilku dniach flauty i plażowania na windguru pojawią się zielone kolory i wszyscy stęsknieni za pływaniem kursanci ustawią się w kolejce do biura szkoły, by nadrobić zaległości. Wtedy czeka instruktora 8 godzin w wodzie i szybka pizza bez ściągania pianki w przerwie.

Jakie są minusy instruktorskiego stylu życia?
Jednym z minusów może być konieczność życia na walizkach i częstego przemieszczania się. Dlatego jest to robota dla miłośnika podróży i kogoś, kto wszędzie potrafi poczuć się jak w domu. I tu dotykamy często przemilczanej kwestii, czyli mieszkania lub raczej jego braku w Polsce. Nie opłaca się mieć swojego mieszkania, jeśli przez zdecydowaną większość roku cię w nim nie będzie. Warto zawczasu obstalować sobie na te kilka tygodni w roku jakiś „couchsurfing” u przyjaciół albo kogoś z rodziny. Młodzi instruktorzy najczęściej wpadają wtedy w odwiedziny do stęsknionych rodziców.
Trzeba również wspomnieć, że bycie instruktorem nie zawsze jest łatwe. To przecież praca, w której jest się odpowiedzialnym za drugiego człowieka. Pracuje się w wodzie, czasem w wysokich temperaturach, przy nadmiernej ilości słońca lub wręcz przeciwnie – w niskiej temperaturze, przy silnym wietrze i w deszczu. Dlatego trzeba być gotowym zarówno na 8 godzin w egipskim upale, jak i na ziąb w Zatoce Puckiej.

Czasem minusem bywa to, co wyżej opisano jako plus zawodu instruktora, czyli praca z ludźmi – zarówno z kursantami (trafiają się różni), jak koleżankami i kolegami ze szkoły. Relacje są jak wszędzie rozmaite. Samo życie – można zawrzeć przyjaźnie do grobowej deski, a nawet znaleźć żonę lub męża (w EASY SURF mamy na koncie już kilka udanych małżeństw z potomkami!) lub mieć ludzi dość, chociażby przez wypalenie zawodowe. Tu ratunek zapewnia tzw. sezonowość, zmienność i to, że bycie instruktorem wynika najczęściej z pasji.

Mimo minusów jesteś zainteresowana/zainteresowany? No to pogadajmy o pieniądzach.

Jeśli twoim priorytetem w życiu jest robienie tego, co lubisz, i zgadzasz się z zasadą: „Pracować, aby żyć, a nie żyć, by pracować”, to rozgościsz się w życiu jako zawodowy instruktor i będziesz prowadzić przyjemne plażowe życie w ciepłym klimacie, żywić się w restauracjach, wyposażyć w dobry sprzęt kite i mieć czas na pływanie, odpoczynek i życie towarzyskie. Będzie cię stać na bilet, by dolecieć w miejsce, gdzie właśnie zaczyna się kolejny sezon. A wakacje? Pracując w miejscu, do którego wszyscy chcą jechać na wakacje, na pewno znajdziesz trochę czasu, by z tego skorzystać. Samochód? Nie jest potrzebny, jeśli mieszka się na spocie, a ewentualne dojazdy zapewnia szkoła. Mieszkanie? W większości przypadków szkoła zapewnia miejsce noclegowe dla instruktorów. Jedzenie? Dzięki licznym zniżkom w restauracjach wyżywisz się, bez łamania sobie głowy, co zrobić na obiad.

 

Jeśli jednak chcesz więcej odłożyć, opłacić kredyt, leasing, utrzymać rodzinę, to do ścieżki instruktorskiej trzeba podejść z głową, mądrze zaplanować i przygotować się do kariery tak, by całych oszczędności nie stracić z powodu błędnych decyzji.

Droga nr 2 – związanie się z kitesurfingiem na poważnie.

Nie jest to ścieżka dla każdego, ale umożliwia przeniesienie zarobków instruktorskich na zdecydowanie wyższy poziom. By to zrobić, należy związać się z dobrą szkołą lub firmą ze świata kitesurfingu, co wymaga dopasowania swoich „sezonów” do obowiązków w danych bazach, firmach czy podczas imprez. Do tego dochodzi zdecydowanie większa odpowiedzialność. Taka praca nie kończy się razem z uściskiem dłoni kursanta, lecz jest się odpowiedzialnym za sprzęt, grafik czy poziom szkolenia innych instruktorów. Oczywiście nadal można robić to, co się kocha, ale dochodzą dodatkowe obowiązki – sprawdzenie sprzętu, planowanie grafiku, rekrutacja kadry, wdrożenie nowych instruktorów czy prowadzenie szkoleń dla innych pracowników. Zmienia się wtedy równowaga między życiem zawodowym i prywatnym, ale za to można liczyć na dobre stałe wynagrodzenie oraz wysokie stawki godzinowe za przeprowadzone lekcje. Jeśli dobrze wybierzesz szkołę, która posiada np. kilka baz lub organizuje wyjazdy, to kitesurfing może ci zapewnić całoroczną pracę.

Kto zadbał o swój rozwój osobisty i pływa na wysokim poziomie, ma szansę zostania trenerem pro. Coraz więcej szkół organizuje dla osób już pływających tzw. progres campy, na których można się nauczyć trudniejszych rzeczy – od skoków, przez podstawowe rotacje, po bardziej zaawansowane triki typu kiteloop czy unhooked. W ostatnich latach taka forma szkolenia cieszy się coraz większą popularnością, a kursanci starają się ciągle zwiększać swoje umiejętności. Bycie trenerem pro umożliwi również pracę za granicą w miejscach, w które bardzo chcesz pojechać, ale w których nie ma sensu pracować jako instruktor dla początkujących (np. Brazylia, Cape Town). Stawki za godzinę takich zajęć też są pro, a praca z osobami pływającymi jest zdecydowanie bardziej ambitna i przyjemna niż ciągłe uczenie ludzi od zera. Jeśli połączysz obie te ścieżki (head instruktor + trener pro), przy założeniu, że robisz to dobrze i na poważnie, przez większość roku, jesteś w stanie zarobić naprawdę dobrą kasę.

Poniżej kilka porad, które na pewno przydadzą się w planowaniu kariery instruktora:

1. 1. Zaplanuj mądrze swoje „sezony”. Wiadomo, że na kitesurfingowej mapie świata są miejsca uznawane za święte, ale niekoniecznie są to spoty dobre dla kariery instruktorskiej. Na przykład
na słynnych Hawajach nie wyżyjesz z kitesurfingu, bo najczęściej nie wieje lub pada. Według sezonowości można sobie ułożyć plan roczny mniej więcej tak: do września na Helu, październik na Kitesafari, listopad w Brazylii, a na Święta wolne w domu. Styczeń–luty to czas na RPA albo Azję, marzec–kwiecień np. na lądzie w Egipcie (Hamata lub El Gouna), znowu Kitesafari na maj–czerwiec i wraz z końcem wakacji szkolnych powrót na Hel. Tak mniej więcej wygląda to w EASY SURF.
Nasze rodzime Chałupy i Półwysep Helski może rajem nie są, ale na pewno pozwalają dobrze zarobić, szczególnie jeśli znajdziesz pracę w dobrej szkole kitesurfingu, która organizuje też obozy dla młodzieży (na to warto zwrócić uwagę, bo zapewnia gwarancję godzin w grafiku).

2. Zanim po letnim sezonie w Chałupach wydasz pieniądze na bilet do kolejnego miejsca pracy, zrób dobry research wśród innych instruktorów, czy wymarzona destynacja na pewno pozwoli utrzymać się z kite’a. Nie bez znaczenia jest też dobór spotu – czym innym jest 8 godzin szkolenia w wodzie po pas, a czym innym z łodzi czy podczas przyboju w zimnej wodzie w Cape Town.

3. Wybierz dobrze swoją szkołę kitesurfingu. Wiadomo, że w małej i kameralnej łatwiej o dobrą, rodzinną atmosferę. Natomiast duża i renomowana szkoła to pewność, że grafik zawsze będzie pełny, sprzęt nowy, a wypłata na czas.

4. Rozwijaj się – zarówno pod kątem swoich umiejętności na wodzie (aby udzielać np. lekcji pro), jak i pod kątem wiedzy teoretycznej (aby w dni ze słabszym wiatrem poprowadzić zajęcia np. z zagadnień bezpieczeństwa, prawa drogi czy sprzętu). To wszystko umożliwi zarabianie nawet wtedy, gdy wiatru jest mało lub wieje tylko dla kursantów zaawansowanych.

5. Opanuj inne dyscypliny, np. wingfoiling czy surfing, którego szkolenie można prowadzić, gdy wiatru na kite’a jest za mało.

6. Dbaj o markę osobistą – dobry instruktor nie musi się martwić o kursantów. Reklama szeptana zawsze robi robotę.

7. Interesuj się sprzętem, np. jego aspektami technicznymi. Dzięki temu można dorobić sobie w bezwietrzne dni w szkółkowym serwisie. Poza tym testuj wszystko, co się da. Przecież pierwszą osobą, którą kursant pyta o sprzęt, jest właśnie instruktor. Niektóre szkoły i sklepy współpracują z instruktorami, dając im prowizję za sprzedaż sprzętu. Im więcej zadowolonych z doradztwa kursantów, tym więcej zarobku dla instruktora.
8.

Share.

About Author

Informatyk, dziennikarz i specjalista od marketingu. Instruktor kitesurfingu PZKite i IKO level 3.

Comments are closed.